czwartek, 29 maja 2014

Przepraszam

Wybaczcie, ale blog zostaje usunięty. Postanowiłam zacząć od nowa. Do dziś pisałam trzy opowiadania. Teraz połączę je w jedną całość z nowymi wątkami. Jeśli lubiłeś to opowiadania, to następne powinno spodobać Ci się jeszcze bardziej. Teraz tu mnie znajdziecie: http://straznicy-fantastyki.blogspot.com/.
Trzymajcie się i do zobaczenie :*

poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 6

  Maggi stała na dziedzińcu i obserwowała z daleka trening quidditcha. Zimny wiatr rozwiewał jej długie włosy. Dziewczyna odruchowo spojrzała w stronę Zakazanego Lasu. Zdawał się być bardziej ponury niż zazwyczaj. Znowu w jej głowie rozbłysł obraz uciekającej tam postaci. Odgoniła te myśli i skupiła się na latającym w lewo i prawo tłuczku. Jednak myśl "coś jest nie tak" huczała w jej głowie jak tornado. To oczywiste. Voldemort jest na wolności i każdy, kto temu zaprzecza, oszukuje sam siebie. Mecz dobiega końca i uczniowie zaczynają powoli ruszać ku ziemi. Dziewczyna podnosi z ziemi swoją wielką, czarną torbę i kieruje się w stronę zamku.
Znowu T z eliksirów.
Dziewczyna staje gwałtownie i rozgląda się dookoła. Po chwili w jej głowie odezwał się inny głos.
Jasne, że nie mam u niej szans. Mogę sobie odpuścić.
Głosy walczyły o jej uwagę. Były w jej głowie. Na błoniach było tylko kilka osób. Maggi miała ochotę zakryć sobie uszy. Czy nikt tego nie słyszy?! Nagle dopada ją panika. Oszalała? Głosy krzyczą i krzyczą a uczniowie spokojnie przechodzą koło niej. Oszalała. Teraz nie ma już wątpliwości.

  Rose Black siedziała pochylona nad swoim zeszytem i rysowała wielkie, realistycznie wyglądające serce bijące w piersi robota. Lekcja transmutacji trwała w najlepsze i profesor McGonagall była pochłonięta wygłaszaniem przemowy na temat zamiany przedmiotu nieożywionego w ożywiony. W pewnym momencie jednak Rose uświadomiła sobie, że w klasie zapadła cisza. Podniosła wzrok, spodziewając się, że McGonagall wlepi w nią te swoje oczy i spyta "czy jej nie przeszkadza". Jednak chodziło o coś całkiem innego. Koło profesor stał wysoki chłopak z gęstą burzą czarnych włosów.
- Pragnę przedstawić wam Chrisa. Z powodu choroby dopiero teraz może zacząć naukę w Hogwarcie. Chris, usiądź na pierwszym lepszym wolnym miejscu.
Niech to szlak - pomyślała Rose i spuściła głowę, modląc się w duchu, by nie wybrał miejsca koło niej. Jak na złość chłopak zatrzymał się akurat koło jej ławki i opadł ciężko na krzesło.

  Jeesi Black flegmatycznie przewracała kartki w zeszycie do historii. Z irytacją odgarnęła na bok króciutką grzywkę opadającą jej na oczy.
- J. - Dziewczyna uniosła głowę. Nicole stała nad nią. "J" to skrót wymyślony przez nią dla Jeesi.
- Hm? - Jeesi powróciła do studiowania książki.
- Tak sobie myślałam. Może wyskoczymy na miasto? Niedługo urodziny Rogera, a ja nie mam nic dla niego. Idziesz ze mną?
- Jasne. - J poderwała się z łóżka i pognała w stronę drzwi.
Obydwie wypadły na korytarz.
- Widziałaś Lunę? - W oczach Nicole przez chwilę można było zobaczyć zmartwienie, ale zniknęło tak szybko, jak się pojawiło.
- Nie. Może jest z Potterem? - Jeesi tak samo jak Nicole nie przepadała za Harrym.
- Może - rudowłosa westchnęła przeciągle.
Gdy wyszły na błonie, zobaczyły Maggi stojącą przy starym dębie. Wyglądała na spanikowaną. Cała krew odpłynęła jej z twarzy a źrenice zrobiły się tak wielkie, że wyglądały jak u ptaka.

  Maggi patrzyła na idące w jej stronę Nicole i Jeesi. Próbowała uspokoić oddech, ale było to prawie nie możliwe. Oszalała.
Jakoś dziwnie wygląda. Może jest chora?
To głos Nicole. Dobrze go zna. Mają razem kilka lekcji. Ale jakim cudem znalazł się w jej głowie? Rudowłosa nie otworzyła nawet ust. Pomimo to Maggi słyszy wszystko. Słyszy myśli... Ta myśl jest jeszcze silniejsza niż poprzednie. Myśli. Najskrytsze sekrety i tajemnice. To wszystko jest w jej głowie. Musi nad tym zapanować. Inaczej zwariuje. Głosy nadchodzą ze wszystkich stron jak armia próbująca ją zniszczyć. Maggi ma dziwne przeczucie, że może im się to udać.

-------------------------------
Wybaczcie, że tak długo nie dodawałam rozdziału. Nie jestem pewna czy ktoś to jeszcze czyta :(((. Najpierw blogger nie chciał mi opublikować rozdziału ani go zapisać. Byłam zmuszona wyjść i cały rozdział się usunął. Od razu mówię, że z początku był dłuższy, ale straciłam wenę i nie umiałam tego odtworzyć :/. Mam nadzieje, że pomimo wszystko nie było źle.
Dziękuję za zbetowanie: Vanes.