piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 5

  Wysoki, czarnowłosy chłopak chrapał głośno, opierając głowę o zimną szybę. Słońce świeciło niemiłosiernie. Ktoś wszedł do pokoju, mamrocząc pod nosem coś w stylu "jaki tu syf". Postać okazała się być wysoką kobietą z długimi, opadającymi na ramiona kasztanowymi włosami.
- Chris. - Delikatnie potrząsnęła ramieniem chłopaka. - Chris, obudź się!
Chłopak nazwany Chrisem powoli otworzył oczy.
- Miałem sen - powiedział głosem wypranym z emocji. - Był w nim on. Tata.
- Och, Chris. Wiesz, że twojego taty... nie ma.
- Zniknął, tak? Stracił moc i wyparował?
- Zejdź na dół. - Kobieta wyszła z pokoju.
Chłopak zszedł z parapetu i powlókł się za matką. Usiedli przy stole w małej kuchni. Chris wbił w kobietę naglące spojrzenie. Odchrząknęła i zaczęła mówić słabym głosem:
- Słyszałam, że Voldemort powrócił. To tylko pogłoski, ale może...
- Może jest nadzieja - przerwał jej Chris.
- Tak, Chris. Może jest nadzieja.

- Maggi! - dziewczyna usłyszała swoje imię.
Nie odwróciła się jednak. Wręcz przeciwnie, przyspieszyła. Ktoś złapał ją za ramie. Podskoczyła i zmierzyła winowajcę zimnym jak lód spojrzeniem.
- Carter, czy możesz mnie puścić? - Wyrwała się chłopakowi i ruszyła przed siebie.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Czy mi się zdaje, czy mnie unikasz? Minus pięć punktów dla Slytherinu - zażartował Carter.
- Ha, ha, ha. Jesteś taki zabawny - zadrwiła.
- Och, daj spokój. Naprawdę nie dasz się zaprosić na kawę? - w jego głosie słychać było błagalną nutę.
Dziewczyna wywróciła oczami i zignorowała pytanie. Nerwowo rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy. Musiała spławić tego natrętnego idiotę. Wtedy ujrzała Victorię. Pomachała do niej radośnie i popędziła w jej stronę, nie oglądając się za siebie. Maggi pomimo tego, że była ze Slytherinu, lepiej dogadywała się z uczniami z innych domów. Z Victorią spędzała mało czasu. Była to jednak jedyna deska ratunku, która mogła ją uchronić przed Carterem.
- Hej, Viki - zawołała i uśmiechnęła się przyjaźnie.
Dziewczyna stanęła i posłała jej zdziwione spojrzenie. Trwało to jednak tylko krótką chwilę, bo zaraz też się uśmiechnęła.
- Cześć, Maggi. Myślałam... - Spojrzała przez ramię na Cartera. - Ach, już nie ważne. 
- Co teraz masz? - Ślizgonka nie była dobra w zaczynaniu rozmowy.
- Historię Magii. - Westchnęła teatralnie. 
- Aha... Chyba muszę już lecieć. - Zaraz zaczynała zajęcia i nie mogła się spóźnić.
Victoria pomachała jej wesoło i skierowała się w stronę klasy. Maggi niechętnie powlokła się na schody. W zamku było duszno i gorąco. Dziewczyna spojrzała na błonia. Przystanęła. Jakaś ciemna postać przemykała pomiędzy drzewami. Ślizgonka zbliżyła się do okna. Postać rozejrzała się nerwowo i zniknęła w Zakazanym Lesie.

Cho Chang starannie malowała swoje paznokcie bladoniebieskim lakierem. Leżała na kanapie w Pokoju Wspólnym Ravenclawu. Na wygodnej, niebieskiej pufie ustawionej koło okna siedziała Marietta i bezmyślnie przeglądała podręcznik do transmutacji. Za oknem świeciło słońce, ale na błoniach nie było uczniów. Obydwie dziewczyny należały do grupki farciarzy, które kończyły dzisiaj wcześniej. Marietta z hukiem zamknęła podręcznik i rzuciła go w kąt.
- Ciekawsze byłoby już patrzenie przez godzinę na rozjechaną ropuchę - ziewnęła.
Cho z uznaniem spojrzała na efekt swojej pracy.
- Nie przesadzaj. Nie może być aż tak źle - zaśmiała się.
- Jestem głodna - mruknęła i wytropiła sobie idealnego pierwszorocznego. - Chłopczyku - zaczęła przyjaźnie. - Wiesz, gdzie jest kuchnia, prawda? Pracuje tam zgraja brudnych skrzatów domowych. Bądź tak miły i przynieś mi... dwa ciastka.
- Ej. - Cho dała jej kuksańca w bok.
- A tak - zaśmiała się. - Cztery ciasteczka.
Chłopczyk zerwał się z miejsca i, potykając się, ruszył do kuchni.
- Ile razy można ci powtarzać? Nie wykorzystuj dzieci. - Chinka pogroziła jej palcem z udawaną złością.
- Och, daj spokój. - Marietta machnęła lekceważąco ręka. 
Nagle do pokoju wpadła Nicole. W jednej ręce trzymała małą torebeczkę, a w drugiej kask. 
- Już po zajęciach? - spytała, przegrzebując torbę leżącą koło jej łóżka. 
- Gdzie tak pędzisz? - Marietta spojrzała na nią z zaciekawieniem. 
- Quidditch. - Wzruszyła ramionami i wyszła przez obraz. 
Zaczęła zbiegać po schodach, przeskakując po dwa stopnie naraz. Nagle zorientowała się, że ktoś ją obserwuje. Obejrzała się nerwowo prze ramię. Na szczycie schodów stał wysoki, czarnowłosy chłopak. Wwiercał się w nią przenikliwym spojrzeniem. Wzdrygnęła się i szybko zamrugała kilka razy. Gdy znowu spojrzała w jego stronę, chłopaka już nie było.
 
  Rose Black siedziała w Trzech Miotłach i rozkoszowała się smakiem kremowego piwa. Czuła na sobie setki spojrzeń, głównie chłopaków. Zignorowała to i zaczęła rozglądać się po barze. Nagle na jej twarz wpłynął uśmiech. Przy drzwiach stał chłopak z wielkimi okularami na nosie i gęstą burzą czarnych włosów. Harry Potter. Jedyny (pomijając Rona) chłopak, którego tolerowała i który nigdy nie będzie taki, jak ci zauroczeni idioci. Pomachała do niego i zawołała po imieniu. Odwrócił się w jej stronę i również się uśmiechnął. Ruszył do stolika, przy którym siedziała, i rozsiadł się wygodnie koło niej.
- Co tu robisz? - spytała, dopijając piwo.
- Czy ja wiem... Dawno tu nie byłem - zaśmiał się.
Dziewczyna czuła, że miał innych powód, ale nie drążyła tematu. 
- Przeczytałam coś dzisiaj w Proroku - zaczęła cicho. - Bardzo źle się dzieje, Harry. Te wszystkie morderstwa... Voldemort rośnie w siłę. 
- Wiem. - Chłopak próbował zachować spokój. - Mugole są bezbronni.
Dziewczyna spuściła wzrok. Była zmęczona i kręciło jej się w głowie. Harry najwyraźniej to zauważył, bo wstał i podał jej rękę.
- Chyba powinnaś się przespać.

--------------------------------------
Najpierw chcę podziękować `Angie` :) , SyrinKasia Malik za stworzenie cudownych postaci. Zostaliście już wpisani do zakładki "Przyjaciele Hogwartu" :) Teraz mam do Was małą prośbę. Czy ktoś z was czuje się na siłach, by stworzyć postać typu Petera Pettigrewa z młodych lat? Chodzi mi o takiego fajtłapę z poczuciem humoru. Jeśli tak, to zapraszam do zakładki "Pomocnicy Hogwartu". A tu taka mała niespodzianka. Trzy linkusie. Dwa do moich blogów, a jeden do innego bloga z opowiadaniem. Taa, jaka ja dobroduszna. Promuję blogi XD. No dobra. Łapcie linki:

http://ciemnyelf.blogspot.com/
Moja twórczość :D.
http://historiataylor.blogspot.com/
Również mój.
http://nie-konczace-sie-szczescie.blogspot.com/
Blog, na który polecam zajrzeć. Dziewczyna dopiero zaczyna. Potrzebna jej mobilizacja ^^. 
Jestem ciekawa czy domyśliliście się kim jest Chris. Chyba powiedziałam wam troszkę za dużo :/. Ale myślcie, myślcie.

Dziękuję za poprawienie błędów, Vanes.

7 komentarzy:

  1. od pierwszego rozdziału czułam że chris cos ukrywa. rozdział super a tak wogule podoba mi sie postac rose blac, mam nadzieje ze bedzie o niej wiecej napisane :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha Rose córką Syriusza? No nieźle :) Czekam na coś więcej z jej udziałem!
    Rozdział miło się czytało. Ten Chris mnie zaintrygował. O nim też będzie jeszcze, nie? Oby niedługo, bo nie mogę się doczekać :)
    Pozdrawiam, Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka! Wiem, że stęskniłaś się za moimi rozkminami xD. No to zaczynam :D. Hmm Chris to syn Voldka, tak? Tylko teraz zastanawiam się kim może być ta kobieta ... Hehe rozkminiam kto chciałby być z takim psycholem i dupkiem zarazem xD. Nieważne xD. Haha Carter, daruj sobie :P.
    Wiesz co, nigdy nie przepadałam za Cho. Taki strasznie "plastik" z niej xD. I jeszcze tak okropnie wykorzystuje naiwnych pierwszaków :D. O, zaciekawiłaś mnie tą postacią Rose. Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze nieraz ^^.
    Czekam na nexta :).
    Pozdrawiam serdecznie, willownight :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział :P
    A ja zapraszam do mnie na odnowienie bloga ;) switchfine zapraszam.
    Switch

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! To znowu ja! Czekam na pojawienie się nowego Rozdziału... mam nadzieję, ze będzie w nim któraś z postaci, które stworzyłam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej!
    Emm... No więc ciekawy rozdział :D Nie mogę się już następnego doczekać :D
    Oczywiście zapraszam do mnie, również o Hogwarcie:
    girl-from-ravenclaw.blogspot.com
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam wszystkie rozdziały - i nagle uświadomiłam sobie, że kiedyś już u Ciebie byłam, ale to już pomińmy.

    Kilka zdań na temat rozdziału: nie masz wrażenia, że twoja akcja za szybko pędzi do przodu? Maggi podeszła do Vicky, wymieniła z nią raptem trzy zdania i już odeszła? A co robił w tym czasie natrętny Carter? Myślę, że skoro robisz z niego takiego "błagam, błagam, umówmy się", to myślę, że na pewno, by na M. zaczekał. A potem znów stalkował, nawiedzał, męczył...prawda?
    Poza tym brakuje mi u Ciebie opisów. Ja rozumiem, że nie każdy jest Prusem, Sienkiewiczem, czy Balzaciem, ale opisy budują opowieść. Pokazują, że to co piszesz może dziać się w prawdziwym świecie, że to nie tylko fikcja literacka. Dzięki nim utożsamiamy się z historią, chcemy być jej częścią! Np.: kiedy Rose Black rozgląda się po barze, czy nie lepiej by było go opisać, a dopiero potem zobaczyć Pottera? Chociażby kilka zdań :)

    Podobają mi się bohaterowie, zwłaszcza panna Black. Czekam na więcej scen z tą postacią. Plus, za ładnie zapisane dialogi - ja sama czasami mam z nimi problem.

    Pozdrawiam, myślę, że będę tu wpadać co jakiś czas :)
    luna-et-timore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń